Bez tytułu
Komentarze: 0
Te wszystkie marzenia okazaly sie rownie zludne jak z samego poczatku wiara w to co sie dzieje.. Po tych kilku pozytywnych chwilach powrot na ziemie - do tej dosc smutej rzeczywistosci.. 'No ale od poczatku'.
Czwartek - Nudzilo mi sie.. net nie dzialal, Ilonki nie bylo w Rybcu i co teraz? Roxi dala cynka, ze robimy grilla u niej na dzialce. Wiec good :) Byl Robson (co prawda tylko na chwile ale jednak, moglam troszke nacieszyc oczy:p). Bylo ee.. smiesznie - jadOOOOmmm - :D Alkoholu ogolnie bylo malo ale kazdy wkrecil sie w taki pozytywny klimat :) Kazdyy kazdego zmacal, i to rowno -> "Maarian dawajj dupe!" "Ewaa bier te swoje radio maryjaa;p" "nauka zakladania....:D" -> "Chomaaaann co robia?!" "jadOOOOmmm!" :p z Arleta zajebalysmy/podmienilysmy kielbache Markowi (czyt. Marianowi;p) - ta jedrniasta na nasza podwedzana :D Bylam w bardzo dobrym nastroju, humor rownie bardzo dopisywal.. Nie sadzilam, ze tak szybko moze mi sie grunt spod nog usunac.. Roxi i Robert odprowadzili mnie do domu. Kolo Renatki migna mi przed oczami koles w dreadach ale nie bylam pewna swoich przypuszczen wiec wrocilam i przeszlam obok nich. To byl on z ekipa i.. Julka : Taka kolejna sweet scena (przytulala go). "aha : a jednak.." Nawet nie zauwazyl mnie.. wsumie to cima juz bylo. Ale..... ;( Rozczarowalam sie troszke (..). Do domu wrocilam w dosc dzwinym nastroju.. z jednej strony bylam szczesliwa bo dobrze sie bawilam i mile spedzilam czas a z drugiej strony czulam sie calkowicie przybita. Znow odebrano mi resztki nadzieji a moje marzenia poszly sie jebac.. Ale nie ma co narzekac, nie jest zle ;) Jutro plyne do Szwecji i zamierzam bawic sie tam jak nigdy.. obawiam sie troszke czegos, po rozmowie z Ija.. jej slowa.. ale nie, nie.. bedzie positiv :)
7 / 8 lipca.. to juz rok..
Dodaj komentarz